Kawa z Frankiem

Frank Sinatra to w mojej kuchni pozycja tak samo obowiązkowa jak oliwa i kawa. Zakochuję się w nim co roku jak tylko temperatura spada poniżej 20 stopni. Jak dla mnie przy żadnej innej muzyce kawa nie smakuje tak, jak z Frankiem. I nie ma lepszego "ocieplacza" w zimie.

Dzisiaj jeszcze mamy sierpień, ale pogoda już bardziej sprzyja gorącym napojom niż w ostatnich tygodniach, więc mam dla Was coś od Franka. The Coffee Song. W dwóch wersjach. Osobiście jestem fanką wersji pierwszej, z cudownym kontrabasem w tle. Sinatra pierwszy raz wykonał tę piosenkę w 1946 roku. Autorem dowcipnego tekstu jest Bill Hillard. Oczywiście nie zwracajcie uwagi na radosną twórczość autorów pierwszego materiału (doprawdy, nie wiem, co tam robi "Dziewczyna z perłą" Vermeera ;)))))
Have a good cup of coffee!




dodajdo.com

Dwa bażanty i "expresso"

W moim miasteczku na obrzeżach Warszawy przerobili ostatnio dwa stare garaże przy głównej ulicy. Teraz dumnie noszą nazwę "Karczma Dwa Bażanty", a w menu można znaleźć - oczywiście stali czytelnicy pewnie się już domyślają - expresso.

Nieprawidłowe wymawianie nazw zapożyczonych z innych języków jest u nas powszechne. W kwestii kawy obie z I.nną jesteśmy purystkami, ale litościwymi. Wybaczamy konsumentom (pamiętacie akcję z "kafe lejt z mlekiem";), za to nasza litość kończy się w przypadku profesjonalistów. O ile użycie błędnej nazwy przez jakiegoś przedsiębiorczego mieszkańca małego miasteczka mnie nawet rozczula, o tyle reklama nowego produktu Carte Noire "Expresso" już lekko jeży sierść.
Z zawodu jestem PRowcem, wiec doskonale jestem w stanie sobie wyobrazić tłumaczenie producenta. Otóż wspomniana kawa niewątpliwie "stanowi nową jakość na rynku kaw, nawiązując do tradycji espresso, odpowiada jednak na potrzeby człowieka nowoczesnego". Expresso to zapewne nazwa tej nowej jakości właśnie (zniewalającej, jak mówi claim), a nie jakiejś tam kawy o wiekowej tradycji. To wymyśliłam ja, Magdaro. Ale stawiam dolary przeciw orzechom, że o to chodzi.

Trwa właśnie duża kampania reklamowa "Expresso" (aż mnei boli jak to piszę) - to dzieki niej trafiłam na stronę producenta, na której jest napisane, czym "Expresso" przewyższa włoskie espresso. Polecam zajrzeć, mozna sie usmiać: zniewalajaceexpresso.pl.
Jakby się dłużej zastanowić, to paradoksalnie, nietrafiona nazwa nowego produktu Carte Noire jest zupełnie na swoim miejscu. Bo niby co "Expresso" ma mieć wspólnego z napojem przygotowanym w ten sposób i chronionym jako dobro narodowe?

Myślę, że w karczmie "Dwa Bażanty" już nigdy nie poprawią tego błędu w menu. Przecież teraz w telewizji, w sieci i na bilbordach będą nam tłukli do głów nowy marketingowy shit. Same błedy w wymowie potrafią być czasami rozczulające, poruszałyśmy już ten temat i tu i tam. Ale zakłamywanie rzeczywistości jest jakieś takie obciachowe, po prostu.
Cała akcja przypomina mi bowiem opowieśc koleżanki. Kaśka na jakimś przydrożnym straganie na warszawskich Szmulkach widziała buty, których producent nie mógł sie chyba zdecydowac, kogo podrobić, więc nazwał buty "Adinajki". "Expresso" Carte Noire to właśnie takie adinajki. Oczywiście można sobie tych produktów używać i być szczęśliwym, ale ja wstawiam "Expresso" na półkę z tymi radosnymi produktami.

dodajdo.com